Żeglarstwo łączy ludzi
To, że wspólna pasja jednoczy ludzi, wiadomo nie od dziś. W żeglarstwie, popularnym jachtingu takie zjawisko ma o wiele większe natężenie, członkowie załogi przywiązują się do siebie o wiele intensywniej i bardziej długotrwale.
Dlaczego tak się dzieje? Na to pytanie postaramy się odpowiedzieć w dzisiejszym artykule żeglarskim i podzielić się własnym doświadczeniem.
Mała przestrzeń
No tak, rozwodziłam się już kiedyś na ten temat w artykule żeglarskim dotyczącym rejsów integracyjnych. Żeglarstwo to sport, w którym jesteśmy na siebie „skazani” niemal 24/7. Oczywiście, produkuje się teraz supermega luksusowe jachty, jednak mimo wszystko wciąż pozostaje to niewielka przestrzeń w stosunku do naszych mieszkań czy domów.
W dodatku, gdy na lądzie pokłócimy się z domownikami, możemy po prostu wyjść, a na wodzie – hm… wyskakiwania nie polecam ;-). Wypływając na rejs żeglarski, mamy ze sobą perspektywę spędzenia dłuższej chwili w powiedzmy 5-8 osobowym gronie na kilku czy kilkunastometrowym jachcie. Zagęszczenie zatem jest całkiem spore ☺
Założenie żeglarstwa stanowi konieczność kooperacji całej załogi, aby pokonać jakiś akwen bądź jego część i dostać się do określonego portu.
I tutaj mogą zrealizować się dwa scenariusze: pierwszy – grupa się świetnie dogaduje, bądź drugi – pojawiają się iskry. Z reguły jednak, przy sympatycznej załodze i dobrze zarządzającym sterniku, sprawdza się pierwsza z opcji. A wtedy zwykły wakacyjny rejs żeglarski staje się najlepszym z wszystkich wyjazdów!
Bardzo często załoga, która pływała ze sobą podczas jednego z takich obozów żeglarskich, zgrywa się ze sobą na tyle, że spotykają się na jednym jachcie w kolejnych latach, umawiając się np. na ten sam turnus.
Później, po kilku latach wspólnego żeglowania, grupa taka postanawia spróbować smaku słonej wody i wybiera się na rejs morski po Bałtyku. I tak toczy się ich żeglarski los, przeplatając się ze sobą…
Coś dla singli…
Poza przyjaciółmi, znajomymi, niejeden żeglarz znalazł na rejsie miłość swojego życia ☺ A chyba nie ma nic lepszego niż współdzielenie pasji w związku…
Odpada wówczas w przyszłości problem z wakacjami – żeglarstwo tak wciąga, że chyba nie ma wątpliwości, gdzie spędzić wolny czas czy urlop ?
Pomiędzy rejsem, a… rejsem
Wiadomo – znajomości trzeba pielęgnować. Często członkowie załogi pochodzą z różnych krańców Polski i problem stanowią częste spotykanie się, a właściwie jego brak. Internet niewątpliwie pomaga w utrzymaniu kontaktów, jednak nie ma nic lepszego niż zobaczenie się „na żywo”.
Jeżeli wygospodarujemy już ten weekend dla naszych znajomych, warto połączyć wspólne zainteresowania ze spotkaniem. Społeczność żeglarska oferuje nam wiele możliwości spędzenia czasu nie na jachcie, ale cały czas w tym klimacie.
Mianowicie – organizuje się wiele festiwali szantowych, na których poza rozmową, można również wrócić do ukochanych rejsowych utworów, biorąc udział w jednym z koncertów.
Oczywiście, żeby posłuchać ulubionych piosenek żeglarskich, nie trzeba brać udziału w festiwalach (choć warto ? ), można udać się do jednej z tawern żeglarskich w naszym mieście i tam załapać się na koncert. Ponadto, dla osób zainteresowanych, organizuje się targi żeglarskie tj. Boatshow czy Wiatr i Woda.
Tam również warto się wybrać, często takim imprezom towarzyszą koncerty, spotkania ze słynnymi żeglarzami itp.
Nikt już chyba nie wątpi w to, że żeglarstwo doskonale integruje. Fajne jest to, że jeżeli grupa złapie „bakcyla”, to nawzajem będą się mobilizować, żeby rozwijać wspólną pasję i żeglować jeszcze więcej. Znajomi czasem śmieją się, że najlepszy przyjaciel to ten, z którym razem wisiało się na burcie… przeżywając chorobę morską ?