Relacja z rejsu po Wyspach Kanaryjskich 2021.
Choć tegoroczny rejs Kanaryjski, organizowany w pandemicznej aurze niepewności, do ostatniej chwili wisiał na włosku, udał nam się o wiele lepiej, niż to sobie zaplanowaliśmy! Zwiedziliśmy aż cztery wyspy, przepłynęliśmy niemal 400 mil morskich i dotarliśmy na najdalej wysuniętą na zachód wyspę archipelagu! Jeżeli chcecie poczuć powiew lata i wakacji, zapraszamy do lektury naszej relacji z tegorocznego rejsu po Wyspach Kanaryjskich.
Spis treści
Wyspy Szczęśliwe
Ponoć starożytni Grecy nazywali Kanary Wyspami Szczęśliwymi. Jest to całkowicie uzasadniona nazwa, ponieważ kiedy już dotarliśmy do naszego portu w Radazul na Teneryfie (po pięciu godzinach lotu, przejażdżce autobusem z lotniska i dwukilometrowym spacerem z przystanku z bagażami na plecach), również czuliśmy się bardzo szczęśliwi.
Jakie było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że tuż obok naszego jachtu zacumowana stoi Monica – jednostka, na której rok temu żeglowaliśmy po Wyspach Zielonego Przylądka! Piękne wspomnienia nagle do nas wróciły i wtedy już byliśmy pewni, że tegoroczny rejs po Kanarach również będzie niezwykły!
Wulkan El Teide na Teneryfie jest najwyższym szczytem archipelagu oraz najwyższym szczytem leżącym na terytorium Hiszpanii. Zachód słońca często oświetla go tak, że czubek wygląda jakby był zrobiony ze złota – po prostu bajecznie!
Przelot na północ Teneryfy i na La Palmę
Następnego dnia rano cała załoga zerwała się na nogi o świcie i zaczęła sprawnie przygotowywać się do wypłynięcia. Orzeźwiający prysznic, szybkie śniadanie, cumy oddane i zanim się obejrzymy, już płyniemy! Podczas wyjścia z portu zaczął kropić drobny deszcz, typowa kanaryjska mżawka, a nad naszymi głowami zajaśniała kolorowa tęcza. Pokrzepieni tym optymistycznym zwiastunem obraliśmy kurs na północ Teneryfy. Po drodze podziwialiśmy niezwykłe, zielone klify, które stromo opadały do oceanu. Wieczorem dotarliśmy do portu Garachico – niewielkiego, acz położonego w bardzo strategicznym miejscu portu.
Po zasłużonym śnie, następnego ranka bez zbędnego ociągania wyruszyliśmy na zachód w stronę wyspy La Palma. Wiatr był zaskakująco spokojny, więc postawiliśmy pełne żagle i już po paru godzinach byliśmy u wybrzeży wyspy!
Lasy i tunele na La Palmie
Zwykle będąc na tej wyspie wypożyczaliśmy rowery i jeździliśmy nimi po wybrzeżu, jednak w tym roku okazało się, że wszystkie okoliczne wypożyczalnie zostały zlikwidowane! Szybko podjęliśmy więc decyzję o zmianie planów i wynajęciu samochodu. Jaki to był świetny pomysł! Pierwszy raz udało nam się w pełni zobaczyć niesamowite lasy wawrzynowe, które znajdują się w górach wyspy.
Kiedy wjechaliśmy już na wysokość ponad 500 m n.p.m., otoczył nas gęsty las o dużych, zielonych drzewach, których czubki owiewała gęsta, tajemnicza mgła. Temperatura, która na wybrzeżu wynosiła 24°C, tutaj spadła do 11°C! Wybierając się na przejażdżkę po wyspie należy pamiętać o długich spodniach i ciepłej bluzie, by móc swobodnie zachwycać się niesamowitymi widokami!
Ciekawym urozmaiceniem trasy były także… nieoświetlone tunele wydrążone w skale! Wjeżdżając w taki tunel, należało poruszać się bardzo powoli i uważnie, ponieważ prześwit był na tyle wąski, że mieścił się w nim tylko jeden samochód!
Gęste lasy i tajemnicze mgły to kwintesencja wyspy La Palma – choć patrząc z perspektywy plaży w Santa Cruz trudno jest się tego domyślić!
Najtańsze tapas i wegetariańskie burgery na La Gomerze
Kolejnym punktem naszej trasy był dobrze nam już znany port San Sebastián na wyspie La Gomera. Tuż przy porcie znajduje się wiele drobnych knajpek, w których wieczory spędzają lokalni mieszkańcy. Szczególnie przytulnie jest tutaj w okresie zimowym, kiedy niewielu turystów zapuszcza się aż w te rejony i siedząc przy stoliku jest się otoczonym przez przyjemny szmer hiszpańskich rozmów.
Ogromnie się zdziwiliśmy, kiedy przyniesiono nam rachunek – cena naszych tapas i drinków była niemal dwukrotnie niższa niż tych, którymi raczyliśmy się jeszcze wieczór wcześniej na La Palmie! Nieco mniej oblegane przez wycieczkowiczów wyspy są jak widać małym rajem dla żeglarzy, którzy mogą dotrzeć niemal wszędzie. W jednej z restauracji przy głównym placu w San Sebastián znalazł się nawet wegetariański burger – który został oceniony przez smakoszkę wegetariańskich wyrobów na „wyjątkowo pyszny”.
Poza tym, standardowo odwiedziliśmy także nasz ulubiony kanaryjski targ na Gomerze – jednak niestety, w tym roku spóźniliśmy się na sezon kumkwatów i nie mieliśmy okazji uraczyć się tymi niesamowitymi cytrusami. Za to już wiemy, że za rok zjawimy się na targu w odpowiednim momencie!
El Hierro
Zapadła ostateczna decyzja. Płyniemy na El Hierro. Najbardziej wysunięta na południe i na zachód wyspa z całego archipelagu podczas poprzednich rejsów była dla nas nieosiągalna ze względu na warunki pogodowe i napiętą trasę.
Tym razem jednak pogoda nam sprzyjała, a czasu mieliśmy mnóstwo. Skierowaliśmy więc nasz dzielny okręt w kierunku nieznanego nam lądu i już zacieraliśmy ręce na myśl o zwiedzaniu, jakie miało nas czekać następnego dnia. Przewrotny los postanowił jednak dać nam małego pstryczka w nos i choć port okazał się być przestronny i wygodny, a wypożyczalnia samochodów tuż pod nosem, okazało się, że jest… nieczynna.
No tak, byliśmy tak zafascynowani wizją zwiedzenia nieznanej nam wyspy, że nie pomyśleliśmy o tym, że w sobotę wypożyczalnia może być zamknięta. Pluliśmy sobie w brodę przez pewien czas, ale wkrótce zaniechaliśmy tej niechlubnej czynności i powzięliśmy decyzję o planie awaryjnym. Za kilkoma górami od naszego portu znajdowało się lotnisko, w pobliżu którego znajdowała się druga wypożyczalnia samochodów.
Upewniliśmy się, że jest czynna i… wyruszyliśmy w dziesięciokilometrową przechadzkę na lotnisko. Cóż to dla nas – myśleliśmy sobie – skoro już tyle energii poświęciliśmy, by dopłynąć na tę wyspę, to zwiedzimy ją, choćbyśmy mieli ją przejść pieszo!
Na szczęście udało nam się wypożyczyć autko i tę wyspę również mogliśmy obejrzeć pod każdym kątem! A różniła się od Palmy i Gomery znacząco. Charakterystyczne dla Hierro okazały się szerokie, zamglone pola, wąskie i wysokie wzgórza oraz kamienne murki, które przywodziły na myśl celtyckie opowieści…
Piesze wycieczki na każdej z wysp są bardzo łatwe do zorganizowania. Wystarczy wziąć plecak i iść przed siebie – na pewno po chwili trafi się na któryś z wielu szlaków turystycznych lub lokalnych ścieżek, które doprowadzą nas do niezwykłych punktów widokowych.
Powrót na Teneryfę
W stronę Teneryfy wracaliśmy zachłyśnięci wspaniałymi wrażeniami z Hierro. Po drodze po raz kolejny zawinęliśmy na jedną noc na Gomerę, by następnego dnia ruszyć na południowy kraniec Teneryfy. Zatrzymaliśmy się w marinie San Miguel. Kolejnego dnia wiał zbyt mocny wiatr, byśmy się zdecydowali na daleki przelot, więc przestawiliśmy się tylko do portu obok – korzystając z tego, że nadarzyła się okazja do zwiedzenia nowej mariny.
Dzięki takiemu przymusowemu postojowi mieliśmy chwilę, by wrzucić zdjęcia i relacje na nasz Facebookowy profil oraz na naszego Instagrama. Kolejnego dnia przygotowaliśmy się porządnie na cały dzień żeglugi i wypłynęliśmy w kierunku Santa Cruz, stolicy Teneryfy. Tego dnia fala i wiatr dały nam się najbardziej we znaki, ale udało nam się dotrzeć bezpiecznie do portu jeszcze przed zachodem słońca.
Góry w stolicy
Port w Santa Cruz jak zwykle zachwycił nas już przy główkach portu. Wysokie góry wznoszące się tuż na granicy miasta to niecodzienny widok. Tym razem postanowiliśmy zrobić coś, czego jeszcze na Wyspach nie robiliśmy: poszliśmy na najsłynniejszą plażę na Teneryfie – Playa de las Teresitas. Jeżeli dotrzecie już do Santa Cruz, koniecznie musicie tu zajrzeć.
Różni się ona znacząco od większości kanaryjskich plaż, które są kamieniste i… czarne jak smoła! Playa de las Teresitas jest jak z bajki: malownicze palmy rosnące na długim wybrzeżu pokrytym drobnym, złotym piaseczkiem, a w tle statki stojące spokojnie na niebieskiej wodzie. Idealne miejsce do robienia zdjęć z egzotycznych wakacji… 😉
Playa de las Teresitas jest długą, złocistą plażą – jedną z niewielu na zachodnich Wyspach Kanaryjskich, która nie jest wulkaniczną skałą.
Po powrocie do domu
Powrót jak zwykle był dla nas dwojaki. Z jednej strony szkoda nam było, że morska wyprawa dobiegła końca, a z drugiej te wakacje sprawiły, że teraz mamy głowy pełne pomysłów na kolejne żeglarskie wyprawy i już się nie możemy doczekać, aż przekujemy nasze plany na czyny! Jeżeli chcecie zobaczyć pełną relację fotograficzną z rejsu po Wyspach Kanaryjskich 2021, zapraszamy do obejrzenia naszego albumu na Facebooku oraz odwiedzenia naszego Instagrama.
Może na następny rejs pojedziecie z nami?
Do zobaczenia na żaglach, ahoj!
Za rok wrócimy na Wyspy Kanaryjskie – płyńcie razem z nami!
Rejsy po Wyspach Kanaryjskich
W trakcie ferii zimowych w zapraszamy młodzież i osoby dorosłe na kolejną niezwykłą wyprawę. Wyspy Kanaryjskie to jeden z najciekawszych rejonów, w jakich można rozpocząć przygodę z żeglarstwem morskim – nowoczesne jachty, duże porty i doskonała pogoda – oto Wrota Atlantyku!
Wyspy Kanaryjskie – Wrota Atlantyku – to najlepsze miejsce by rozpocząć przygodę z żeglarstwem morskim i zdobyć bezcenny staż morski na nowoczesnym jachcie. Zapraszamy do spędzenia ferii zimowych w zupełnie innym klimacie!
Taki rejs to marzenie. Można się rozmarzyć i myślami wybrać w taką podróż. 🙂 Szczególnie teraz gdy siedzimy pozamykani w domach w okresie pandemii. Pozdrawiam serdecznie.