Bukanierzy – karaibscy piraci
W połowie XVI wieku na wyspach Morza Karaibskiego nastąpiły duże zmiany. Miasta portowe kwitły, a ludność wiejska opuszczała swoje zagrody i plantacje by poszukiwać szczęścia w kopalniach w Meksyku i Peru. Wyludniające się wyspy Haiti, Jamajka, Puerto Rico oraz setki pomniejszych wysepek stały się miejscem schronienia dla tysięcy tych, którzy w Nowym Świecie nie znaleźli szczęścia: bankrutów, zbiegłych z plantacji niewolników, dezerterów i pirackich rozbitków oraz wszelakich odcieni awanturników i bandytów.
Łączyli się w małe grupy, w których wspólnymi siłami zdobywali niezbędne do życia środki. Polowali na zwierzynę, suszyli mięso, garbowali skóry, a z tłuszczu pozyskiwali cenny olej do lamp. Produkty te – szczególnie wędzone mięso – stanowiły zaopatrzenie dla statków. Ruszt do wędzenia zwany „boukan” wyspiarze przejęli od Indian. W ten sposób powstała ich nazwa, pod którą przeszli do historii: bukanierzy.
Klientami bukanierów byli piraci i przemytnicy. Interes szedł znakomicie: francuskie, angielskie a później także holenderskie statki pirackie zawijały do ich brzegów, by zapatrzeć się w słodką wodę i wędzone mięso. Przemytnicy kupowali od nich cenione w Europie skóry zwierzęce. W zamian bukanierzy otrzymywali płótno na żagle, narzędzia, broń, proch i oczywiście wódkę.
Jak bukanierzy stali się piratami?
W końcu XVI wieku bukanierzy zachęcani opowieściami swoich pirackich klientów coraz częściej sami stawali się piratami. W przebraniu niegroźnych przybrzeżnych rybaków podpływali na swoich małych łodziach do zakotwiczonych lub przepływających statków i niespodziewanie otwierali morderczy ogień do sternika i załogi. Atak następował szybciej, nim zaskoczona załoga zdążyła się zmobilizować do obrony.
W 1638 roku mała grupka bukanierów zdobyła wyspę La Tortuga (Wyspa Żółwia) oddaloną o pięć mil morskich od wybrzeży Haiti. Była to wymarzona twierdza dla piratów: w południowej części wyspy znajdował się mały port, lecz pozy tym wyspa była trudno dostępna. Twórcą pirackiego państwa na Tortudze był zbiegły z francuskiej armii oficer-inżynier Le Vasseur, który został obrany przez bukanierów „gubernatorem” wyspy w 1640 roku. Był on wyrafinowanym i przezornym łotrem. W ciągu dwunastu lat swojego „panowania” na Tortudze umocnił wyspę w nadbrzeżne fortyfikacje i uczynił z niej koszmar wybrzeży Nowego Świata. Został zasztyletowany przez innego bukaniera, zazdrosnego o władzę. Jego następca – Chevalier de Fontenay, był łotrem tego samego pokroju. Odznaczył się na Tortudze tym, że wprowadził on do pirackiego raju, kogoś, kogo dotąd tam brakowało – kobiety.
Życie na Tortudze
Po zdobyciu Wyspy Żółwiej przez Hiszpanów w 1645 roku de Fontenay został deportowany do Francji, ale zaledwie kilka miesięcy później bukanierzy ponownie zdobyli wyspę i zostali na niej do końca XVII wieku, kiedy to Francuzi sami położyli kres tej twierdzy przemytników i morderców.
Kto chciałby dziś wyobrazić sobie jak wyglądało życie na La Tortuga, powinien obejrzeć najbardziej znane filmy przygodowe z piratami w roli głównej.
To co tam ujrzy: zuchwałych typów z bliznami na twarzy, kolorową chustą na głowie, niektórych z opaską na oku lub drewnianą protezą nogi, ze sztyletem lub pistoletem za pasem, do tego jeszcze wrzask papug i śmiech dziewczyn lekkich obyczajów… tak lub podobnie wyglądało życie na Tortudze w latach jej rozkwitu. W tutejszych karczmach przepijane lub przegrywane w karty było zrabowane złoto.
Pośród bukanierskich kapitanów było wiele znanych nazwisk, ale prawdziwie wielki format miał tylko jeden z nich: Anglik Henry Morgan – okrzyknięty w przyszłości „Królem Bukanierów”. Uosabiał on szczytowy okres a zarazem kres epoki bukanierów w Indiach Zachodnich.
Jamajka – druga piracka twierdza
W 1655 roku angielskie wojsko zawładnęło słabo zaludnioną przez Hiszpanów Jamajką i uczyniła z niej angielską kolonię. Był to pierwszy zamach europejskiego mocarstwa na hiszpańskiej terytoria w Nowym Świecie. Naoczny świadek nie najlepiej wypowiadał się o korpusie ochronnym jaki Anglicy pozostawili na wyspie: „Samochwały, zabijaki, zwykli oszuści, złodzieje, kieszonkowcy i tym podobna hołota” – ta armia oprychów doskonale pasowała do band bukanierów, które pod wodzą Edwarda Mansfelda właśnie z Jamajki prowadziły swoją piracką działalność.