Słowo o zaopatrzeniu na rejs…
Bo żeglarz jeść musi ;-), a dobrze jeść powinien! We wcześniejszym artykule pisałam już o tym, jak wygląda gotowanie na jachcie. Dziś natomiast chciałabym poruszyć bardzo istotną kwestię, czyli zaopatrywanie się w jedzenie przed wyjazdami, zarówno na rejsy turystyczne po Mazurach, jak i rejsy morskie 😉 Wyżywienie stanowi bardzo ważny element planowania rejsu, często jednak traktowany jest po macoszemu…
Inaczej na Mazurach…
Co jest istotne przy zakupie jedzenia? Przede wszystkim typ rejsu żeglarskiego, na który się udajemy i finanse, jakimi dysponujemy. Bo oczywiście, mając nieograniczone środki pieniężne, można zminimalizować ilość posiłków przygotowywanych na jachcie, ale…
No właśnie, nie zawsze się da, nawet na Mazurach. Mimo tego, że Szlak Wielkich Jezior Mazurskich jest stosunkowo mocno zurbanizowany, jednak nie wszędzie, poza tym nie zawsze sprzyjać nam będzie pogoda 😉
W związku z tym może się okazać, że zastanie nas noc bądź przejdzie jakiś wyjątkowo gwałtowny chłodny front atmosferyczny i będziemy zmuszeni stanąć „na dziko”, a wtedy bez odpowiedniego zapasu żywności, możemy nie zjeść obiadu czy kolacji. I niestety, nie wszędzie są sklepy. Poza tym mazurskie restauracje przybrzeżne często nie należą do najtańszych 😉
Warto zatem przed rejsem odpowiednio się zaopatrzyć. Dla najbardziej zaangażowanych osób polecam stworzenie gotowego jadłospisu, którego trzymanie się zapewni niewątpliwie sporo oszczędności.
Dobrze sprawdzają się również zawekowane słoiki z obiadami wykonanymi przed rejsem, jednak trzeba zwrócić uwagę na to, żeby dobrze je zawekować i odpowiednio przechowywać (na pewno nie na słońcu).
W trakcie przygotowywania jadłospisu należy wziąć pod uwagę również trasę, tak, aby rzeczy łatwo psujące się, można było dokupić „po drodze”.
Mimo tego, że stołowanie się w mazurskich restauracjach nie należy do najtańszych rzeczy, warto jednak nie popadać w skrajności i choć raz spróbować miejscowych specjałów w często legendarnych lokalach (ale o nich napiszę innym razem 😉 ).
… inaczej na morzu
Wyżywienie na rejs morski planuje się zupełnie inaczej. Przede wszystkim podstawowym założeniem jest z reguły to, że przed wypłynięciem wykupujemy żywność na cały czas trwania naszej żeglugi (może poza chlebem), wszelkie produkty kupuje się raczej w formie odpowiednio spreparowanej.
Dlaczego tak? Na morzu przede wszystkim mamy z reguły do czynienia z większymi odległościami, często wpływa się do jakiegoś portu np. w nocy, a cumy trzeba oddać wraz ze wschodzącym słońcem, żeby zdążyć wrócić do portu macierzystego pod koniec rejsu. Różnie może być również z warunkami atmosferycznymi.
Tu także świetnie sprawdzają się weki oraz wszelkie obiady w słoikach i puszkach, na jachtach morskich jest zwykle więcej miejsc, w których można schować żywność. Smutne spostrzeżenie stanowi jednak to, że ludzie często przesadzają z zaopatrzeniem i po rejsie wyrzucają połowę z tego, co wcześniej zakupili. Dlaczego?
Jednym z wytłumaczeń jest choroba morska. Gdy trochę powieje, część załogantów dopada ta przypadłość, która na pewno nie sprzyja objadaniu się 😉 Jedyne, co ewentualnie pochłania się w tym czasie, to kisiel (akurat warto go kupić w całkiem pokaźnych ilościach) oraz herbata. Inaczej kwestia choroby morskiej będzie wyglądała na różnych akwenach.
Mówi się, że każdy znajdzie swoją długość fali, czyli taką, przy której dopadnie go choroba morska, jednak statystycznie dużo mniej osób uskarża się na nią np. na Morzu Śródziemnym niż na Bałtyku. Oczywiście kluczowe znaczenie ma tutaj pogoda i prognozy wiatrowe ☺
Planując zaopatrzenie na nasz rejs, warto dłużej skupić się nad tym tematem, przeanalizować poszczególne czynniki – ilość osób w załodze (a także ich płeć), akwen, prognozy pogody, żeby niepotrzebnie nie wydawać za dużo pieniędzy oraz nie wyrzucać później zakupionego, a niewykorzystanego jedzenia.