Rewia na pokładzie, czyli co wziąć i jak się ubrać na obóz żeglarski?
Dzisiejszy artykuł przedstawia optymalne sposoby ubioru pod żagle, w celu uniknięcia przemoczenia, wychłodzenia. Co koniecznie wziąć na obóz i żeglarski rejs? Mając przed oczami zdjęcia z katalogów, w których skąpo odziane niewiasty wdzięczą się do obiektywu relaksując się na pięknych jachtach w malowniczej scenerii warto pamiętać o tym, że choć zdarzają się takie warunki do uprawiania żeglarstwa, warunki panujące na wodzie nie zawsze pozwalają na zamianę pokładu na wybieg rodem z pokazów mody 🙂
Chociaż kwestie estetyczne są dla mnie bardzo istotne, podczas rejsów z czasem estetyka ustępuje miejsca wygodzie i poczuciu komfortu – nikt bowiem nie lubi, gdy zbyt długo wieje mu po nerkach 🙂
Weekendowe podejście do ubioru
Myśląc o odpowiednim ubiorze na wodzie przypomina mi się taki oto obrazek z zeszłego roku. Tuż przed majówką byłam w Trójmieście i postanowiłam zasmakować odrobiny morskości płynąc katamaranem „Rubin” z Gdańska na Hel.
Mimo, iż wiosna dopiero stawiała swe pierwsze kroki, słońce świeciło już mocno tak, że można było swobodnie paradować w krótkich rękawkach i odkrywających łydki spodniach. Pogoda tego dnia była wyśmienita – nic więc dziwnego, że zbierający się na ten krótki rejs pasażerowie odziani byli w letnie ciuchy.
Musiałam wśród nich wyglądać co najmniej komicznie – chociaż w torbie miałam co nieco na przebranie, na sobie miałam długie spodnie, kurtka, chusta na głowie, a w ręku trzymałam gruby komin na szyję. W odróżnieniu od innych pasażerów wiedziałam, jakie warunki panują w zatoce.
Dzięki temu spędziłam na przednim pokładzie całą trasę (jako jedyna!!), korzystając z uroków tej namiastki morskiej przygody, podczas gdy współpasażerowie „wymiękli” już u ujścia Motławy, a później grzali się pod pokładem gorącymi napojami, przeklinając swą niefrasobliwość.
Ten przykład, chociaż prosty i amatorski, pokazuje, jak ważny jest odpowiedni dobór ubrania na rejs. Tu problemem była dwugodzinna podróż w Zatoce Puckiej na średniej wielkości statku, strach więc pomyśleć, co może na nas czekać podczas długich rejsów jachtem, kiedy warunki nie zawsze są idealne, a fala z lubością może wdzierać się na pokład i… za kołnierz.
Pisaliśmy już co zabrać na obóz żeglarski, ale warto zatrzymać się chwilkę na kwestii samego ubrania, zwłaszcza, jeśli planujemy poważniejszy rejs.
Co wziąć na rejs?
Mówiąc o wygodzie i komforcie na pokładzie nie mam na myśli dywanów i kominka, choć z pewnością byłaby to kusząca opcja, zwłaszcza, gdy dookoła szaleje wiatr, a woda przelewa się przez pokład.
Wiadomym jest, że zimno i wilgoć sprawia, że człowiek zdecydowanie szybciej męczy się. Analogicznie, ciepło i suchość umożliwiają dłuższą aktywność. Tutaj nie ma większej filozofii, więc najważniejsze są dwie zasady: noszenie kilku warstw ubrań, czyli ubierajmy się na tzw. „cebulkę” oraz nośmy (w miarę możliwości) naturalne włókna, w tym przede wszystkim wełnę i bawełnę.
To niezwykle istotne, ponieważ nawet przy niewielkim wietrze utrata ciepła jest dość duża, o czym mogli przekonać się moi współpasażerowie na „Rubinie” 🙂
Prócz jednak wiatroszczelności warto pamiętać o wodoszczelności, bowiem mokre ubrania dużo słabiej izolują cieplnie. Nieprzerwanie trwa spór na temat wyboru materiałów, z jakich powinny być wykonane „ubrania rejsowe”.
Najlepszym rozwiązaniem jest połączenie włókien syntetycznych z materiałami naturalnymi. Niegdyś w łaskach była wspomniana przed chwilą wełna, jednak bardzo powoli schnie i… śmierdzi, gdy jest mokra 🙂 Niemniej jednak włókna naturalne świetnie nadają się jako warstwa spodnia, zwłaszcza pod sztormiak.
Na warstwę tuż na skórę najlepsza jest bielizna termoaktywna zamiast tej z bawełny (wchłaniającej wilgoć z ciała), która zawiera włókna sztuczne (np. poliestrowe), usuwające wilgoć na zewnątrz na drodze mikroosmozy.
Zatem jednym z lepszych rozwiązań jest zainwestowanie w koszulki czy spodnie dresowe właśnie z takich materiałów. Na górę warto zarzucić ubranie produkowane przez takich wytwórców jak Helly Hansen, Land’s End, L.L. Bean czy Patagonia, uszyte z tkanin laminatowych, których komórki zatrzymują powietrze zapewniając izolację cieplną, chronią także coraz częściej od przejmującego wiatru dzięki specjalnym warstwom zewnętrznym.
Jeśli tego nam mało, warto wziąć pod uwagę także kamizelkę – nie tylko zatrzymują ciepło korpusu, ale jednocześnie nie ograniczają ruchów ramion.
Na temat sztormiaków można by napisać osobny artykuł, tutaj jednak ograniczę się do rozróżnienia ich ze względu na przeznaczenie. Mówimy o sztormiakach inshore (śródlądowe), costal (zatokowe), offshore (pełnomorskie) i ocean (oceaniczne) w zależności od miejsca, w jakim mają nam służyć (im bardziej „poważne” trasy, tym są grubsze, bardziej wytrzymałe, bardziej rozbudowane i – nie ukrywajmy – droższe).
Diabeł tkwi w szczegółach
Warto pamiętać o szczegółach – dobrze jest, gdy spodnie sięgają jak najwyżej, chroniąc przed podwiewaniem wiatru pod kurtkę. Dobrze też, gdy mają możliwość zaciśnięcia nogawek na wysokości kostek, by zapobiec wlewaniu się wody do butów i dostawaniu się wiatru od dołu 🙂
Zamek kurtki winien być dodatkowo zabezpieczony listwą chroniącą suwak, warto zwrócić uwagę na możliwość zaciskania rękawów w nadgarstkach, z tych samych powodów co powyżej. Istotny jest kaptur i jego zapięcie na rzepy raczej niż troczki – łatwiejsze w użyciu, zwłaszcza, gdy ma się zgrabiałe ręce.
Dalej ocieplane kieszenie (do ogrzania rąk), wbudowana uprząż bezpieczeństwa czy paski odblaskowe, w razie wypadnięcia za burtę.
Jak już mowa o rękach – należy trzymać je w cieple i chronić je, nim stwardnieją wskutek regularnego żeglowania, warto pamiętać o skórzanych rękawicach – zwykłe teoretycznie też mogą być, ale marny ich los przy co najmniej kilkukrotnym wybieraniu fałów, szotów czy łańcucha kotwicznego…
Z drugiej strony skórzane rękawice bardzo trudno wysuszyć, a mokre sztywnieją… Rozwiązaniem byłyby rękawice bez palców, ale tylko w razie konieczności wykonywania wielu czynności manualnych na pokładzie.
Jeśli przechodzimy do kwestii butów to – wysokie (by nie nabierały wody), zapewniające dobra przyczepność z pokładem i z niezostawiającą śladów podeszwą.
Jednocześnie dobrze unikać jest butów zbierających zbyt wiele zanieczyszczeń z lądu, z nadmiernym „faktorem”, chyba, że chcemy regularnie sprzątać pokład 🙂 Nie zapomnijmy też o czapce. Tak, tak – prędko wyleczymy się z romantycznych wizji wiatru we włosach, kiedy ten, dmiąc w żagle, nie oszczędzi i nas swoim oddziaływaniem.
Wiadomo przecież, że najwięcej ciepła tracimy właśnie przez głowę, więc myślę, że tu argumenty nie są potrzebne.
Część z tych porad stylistycznych z pewnością nie przyda Wam się. Nie chodzi tu o to, by wyglądać jak model na załączonym zdjęciu (on przygotowany jest na ekstremum).
Warto jednak pamiętać, że w podczas przygody z żeglarstwem każdemu z Was przytrafi się czuwać 4 godziny na wachcie w różnych porach doby, a wtedy warto mieć na sobie coś, co pozwoli uniknąć niemiłej konfrontacji z przejmującym i wszędzie wdzierającym się zimnem 🙂
Jeśli do tego dojdzie Wam jeszcze bliskie spotkanie trzeciego stopnia z deszczem czy bryzgami zimnej wody morskiej, docenicie wtedy każdą możliwość osuszenia się i ogrzania. Po co jednak kusić los, skoro można dobrze przygotować się do rejsu czytając moje ogólne wskazówki i jeszcze przed wyprawą zapewnić sobie lepszy komfort pływania?